Inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. A teraz powoli przychodzi mi konfrontować swoje stare wyobrażenia z nową rzeczywistością. Zajechał mi drogę książę na żelaznym rumaku i porwał wszystkie moje myśli w sobie tylko znane strony. Ale strach myśleć o owocu, jak pączki kwiatów są takie ogromne.

Zupełnie, całkowicie, nieodwołalnie, niepotrzebnie bezużyteczna. Taką pieczątkę przybijała urzędniczka z urzędu pracy, nie patrząc wcale na mnie, ani w komputer, ani w ogóle na nic. Przez tę pustkę w oczach wyglądała naprawdę głupio. Trochę młodsza ode mnie, z bzdurnym spojrzeniem, na etacie w urzędzie. Kiedy zacznie się moje prawdziwe życie? Zapytywałam się bez sensu, jak przystało na niedojrzały odpadek. Bez pracy nie ma kołaczy rzuciła ona, tym razem patrząc w stronę podłogi, ale na nic konkretnego.

W tych dniach, gdy świat był dla mnie nowy,. I dziewcząt wzrok, i szum dąbrowy,. I pośród nocy śpiew słowika;. Gdy wysokiego lot wzruszenia,. Miłości, sławy i swobody,. Gdy dary sztuki i natchnienia. Nagłą tęsknotą gasząc we mnie,. Jakiś zły duch w ustroniu mojem. Smutne spotkania nasze były,. A jego uśmiech, wzrok cudowny. I słowa, co truciznę kryły,.

Prawdziwą burzę wywołał ostatnio niewielki film, zamieszczony w serwisie YouTube. Możemy więc obejrzeć, jak gdyńska strażniczka miejska wręcza mandat młodemu mężczyźnie, który, nie posiadając odpowiednich zezwoleń handlował watą cukrową w okolicy plaży miejskiej. Równie szczerze odpowiedziałem, że policjanci przynajmniej nie budzą mnie swoim ryczeniem o trzeciej w nocy, nie demolują śmietników i przystanków i nie rzygają.

Tym razem nie napiszę, że w moim życiu nastąpiły zmiany, o nie. To, co się zmieniło trwa, pogłębia się i wprawia mnie w wyśmienity nastrój! Od września zdążyłam zmienić pracę. Z nauczyciela w szkole tańca, przez transkrybenta na zlecenie do pracy na poważną umowę w jednostce samorządowej w letniej stolicy Polski. Los się do mnie bardzo szeroko uśmiechnął. Mam nareszcie spokojną pracę na lata w swoim zawodzie. Sobota, 27 września 2014. Bo życie może być piękne! Po kolejnych wakacj.